poniedziałek, 11 lutego 2013

Abdykacja papieza - moja opinia


Reakcja na świeżo, pierwsza, spontaniczna…

Nie ukrywam, że wiadomość ta mnie zaszokowała i to mocno! W pierwszym momencie miałam wrażenie, że źle usłyszałam, przekręciłam pokrętło w radiu by zwiększyć głośność… Dobrze usłyszałam.

I tak obejrzałam kilka wiadomości, poobserwowałam kilka oficjalnych reakcji.

 

Nie czuję w sobie zgody na tę decyzję…

Nie czuję wewnętrznego pokoju i spokoju myśląc o tej decyzji… Wręcz przeciwnie.

Reakcje niektórych polityków jaki Moskiewskiego patriarchatu, który dobrze znam nie są dla mnie zaskoczeniem, ale wprowadzają niesmak. Dlaczego niesmak? Otóż wobec tej zewsząd płynącej fali podziękowań nasuwa się pytanie: Czego dotyczą te podziękowania? Całej posługi Benedykta XVI? Czy tej dzisiejszej decyzji co skrajnie zmienia mój ogląd na sytuację.

 

Otóż jak do tej pory uważałam, że papież, funkcja papiestwa nie może być asymilowana z funkcją prezydenta czy premiera. Jest ponad… Ponad politycznymi strukturami władz w tym też religijnych, ponad ziemskim, materialnym i Racjonalnym pojmowaniem jej funkcji, misji, zadań. Od zawsze i zgodnie z nauką Kościoła miała ona w sobie coś co wykracza, czego nie obejmują nasze ziemskie-czasowo-przestrzenne definicje. Osoba wybrana do pełnienia tej funkcji, jeśli nie była świętą to była powołana do czegoś wielkiego, innego, ponad-ludzkiego… na tym opiera się przecież kościół.

 

W tym kontekście dzisiejsza decyzja trąci dla mnie zby silną racjonalizacją i odrzuceniem, tak odrzuceniem jej “boskiej” czy nadprzyrodzonej części. Bo to ona, ta ostatnia wykracza też ponad rozumiane ziemsko człoweczeństwo z jego ograniczeniami, chorobami, starością. Jest misją do końca, niezależnie od okoliczności. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że ostatnia realna abdykacja miała miejsce w 1294 roku – Celestyn V, Grzegorz XII abdykował (1415) – nie do końca, były to inne uwarunkowania historyczne – nie nazywam i nie uznaję jako historyk jego decyzji o abdykacji.

Benedykt XVI… tak właściwie to mnie jako osobę wierzącą zawiódł, zasiał zwątpienie w tę boską część, nieracjonalną jego funkcji. Bo to, że jest chory i słaby rozumiem… Jan Paweł II też był jak i wszyscy prawie poprzednicy, którzy umarli nie abdykując ze starości i choroby.

Argumentacja Benedykta  ( ta znana) to trochę jak racjonalne stwierdzenie: jest zimno założę szalik i czapkę… jestem chory położę się i odpocznę… tak postąpił by każdy człowiek… tylko czy papież jest TYM KAZDYM???

2 komentarze:

  1. Może czas przyznać, że papież jest TYLKO człowiekiem - jak każdy z nas? Jeden jest na tyle silny by wytrwać "na stanowisku" do końca swego życia, a drugi nie. Jak JPII ledwo żywy, odprawiał mszę też się odzywały głosy krytyki, że powinien odejść na emeryturę, że to wręcz w złym guście i niesmaczne oglądać go w takim stanie itp. Tamten miał siłę by wytrzymać do śmierci, ten nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest czlowiekiem, czlowieczenstwa nikt mu chyba nie odbiera... jednakze zbyt socjologiczna ocena jego abdykacji wciaz przeslania jej teologiczny wymiar... i z tym ja sie osobiscie nie zgadzam.

      Usuń