środa, 20 listopada 2013

Céline Dion


Każdy z nas, na różnych etapach swojego życia, miał czy ma różnych idoli, albo poważniej, docenia pewne autorytety z najróżniejszych dziedzin. Nigdy nie kryłam się z moimi… byli nimi rodzice, dziadkowie, Jan Paweł II, na początku liceum Stachura cyz Pink Floyd szczególnie ich album « The Wall », byli różni pisarze, dziennikarze w tym ukochana Anna Politkowska, filozofowie… ale też piosenkarze czy piosenkarki w tym jakże dzielonym przez wszystkich rozdziale życia, którym jest muzyka.

 

Od dawna, dość dawna słucham i wciąż zachwycam się od nowa, każdym nowym albumem Céline Dion. Niektórzy z was może uśmiechną się pod nosem bo taka popularna piosenkarka i to co śpiewa jest takie « pop »… Ja jednak ją podziwiam. A podziwiam za wiele rzeczy… przede wszystkim za Ogromny talent, za głos, wyjątkowy, za sposób w jaki prowadzi swoją karierę, za to jaką jest Mama i kobietą też. Nie szuka skandali, nie rozwodzi się co roku, nie ćpa… ma wartości, o których nieustannie mówi czy to na koncertach czy w programach telewizyjnych, a które są też moimi wartościami.

Urodziła się jako 14-ste dziecko w biednej, kanadyjskiej rodzinie… Wychowana jako niemowlę w szufladzie komody, gdyż nie miała łóżeczka, nosząca ubrania po 13-ciorgu starszych , niezbyt ładna, zakompleksiona, zła uczennica… Miała i ma talent! Jej mama Teresa i starszy brat uparli się, że ten talent trzeba pokazać światu, wysłali dziesiątki, domowym sumptem nagranych, kaset, molestowali telefonami wielkich impresario aż znalazł się ten, dzisiejszy mąż Céline, który postanowił ją wylansować… Dom swój w zastaw hipoteczny zastawił… I tak to się zaczęło. Céline miała 14 lat… Mało, jak na światową karierę.

Powoli, krok po kroku, płyta za płytą… wygrana w Eurowizji w 1988, Igrzyska w Atlancie, kilka filmów Disney’a… coś zaczęło się ruszać, aż do pamiętnego albumu “D’eux”, po francusku JJ Goldman’a w 1995 roku… wybuch…

 

Na jej piosence “Pour que tu m’aimes encore”… poznałam mojego męża, to był nasz pierwszy taniec… Ryczałam jak bóbr przy «  La mémoire d’Abraham »… Uwielbiam « All by myself » i «  I’m alive’… Z ostatniego albumu śpiewamy wciąż w domu «  Parler à mon père » - płaczę przy tym regularnie i « Petits pas de Léa ».

Gdy byłam w ciąży słuchałam jej kołysanke w tym «  Je lui dirai »…. Ulubiona piosenka z posłaniem !  W okresie Bożego narodzenia słuchamy piosenek świątecznych w jej wykonaniu…

Jej słowem Céline żyje z nami, towarzyszy nam w domu, w aucie, w drodze do pracy, na sport…

 

Kuzyn mojego męża Jacques Veneruso jest autorem wielu jej piosenek w tym «  Parler à mon père » czy « Sous le vent »…  Tego lata będziemy w Las Vegas i pdziemy na jej spektakl do Cesar Palace… nie mogę się doczekać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz