sobota, 8 marca 2014

Francuzi i ich czytelniczo-literacki zapał ; kolacja na wieczór i wiosna!


 

Czytając dziś rano moją francuskojęzyczną prasę trafiłam oto na wyniki ankiety przeprowadzonej przez Komitet Książki w 2013 roku. Wyniki te są wielce ciekawe bo po raz kolejny podkreślają literackie pasje Francuzów!
I tak 56% Francuzów czyta minimum 5 książek rocznie, 35 % więcej jak 10 książek rocznie ale co ciekawe 49,9% Francuzów próbuje pisać i marzy o wydaniu własnej książki! Biorąc pod uwagę fakt, że w kraju tym istnieje ponad 500 domów wydawniczych a każdy z nich otrzymuje średnio około 20 manuskryptów dziennie to rzeczywiście… jest potencjał! Średni statystyczny Francuz jest też gotowy na zainwestowanie – 1800 euros za wydanie książki własnym sumptem i odniesienie literackiego sukcesu. To całkiem sporo. I choć ja nigdy za wydanie moich książek czy to w Polsce czy we Francji nie dałam ani grosza, wręcz przeciwnie za każdym razem biorę zaliczkę… to rozumiem tę gotowość. Wydanie książki we Francji jest niezwykle trudne i nie zależy tylko od talentu piszącego ale też od całego szeregu czynników w tym głównie – obrotności i renomy agenta literackiego.

Niestety 42,2 % piszących uważa, że należy opisywać własne życie i przeżycia ale właśnie tego typu pisarstwo jest w pierwszej kolejności odrzucane przez wydawnictwa. Bo nie jest sztuką jak piszą specjaliści analizujący ankietę opisanie czegoś swojego, sztuką jest zrobienie z czegoś przedmiotu literackiego czyli tej przedziwnej mieszanki: talentu, kreatywności, finezji, wyczucia, wrażliwości, egoizmu i altruizmu jednocześnie. Być pisarzem to potrafić z jakiegoś elementu stworzyć dzieło po francusku “ mettre en oeuvre”. Własny życiorys mało temu sprzyja, zazwyczaj jest zbyt ubogi a jeśli nie jest to powstają fantastyczne eseje tylko... są one rzadkością.


W każdym razie to co cieszy to… 1 h49 minut dziennie lektury, statystycznego Francuza w kategori: prasa, powieść czy esej, ale gdy porównać to z czasem oglądania TV – 4h09 minut to Francuz ma spory margines na to by czytać jeszcze więcej!

A u nas?
Dziś kolacja z moją szefową i jej towarzyszem u mnie  w domu. Około 17h zacznę przygotowywać choć beza na Pavlovą już siedzi w piekarniku… a w menu:
Aperitif mam dobre sery, młode rzodkiewki, pomidorki cherry, i mini marcheweczki młode, do tego wybór alkoholi i soków;
Przystawka – zupa krem z topinambura z redukcją z balsamico I chipsami z szynki z Bayonne – Baskowie się kłaniają…

Danie główne – pieczeń cielęca w mandarynkach według Anne –Sophie Pic

A na deser Pavlova CH. Felder’a z pomarańczami maltańskimi i kremem na bazie mascarpone i limetki…

Poza tym… 21°C w cieniu, pełne słońce, żyć się chce… jutro wypad do Dordogne. Jest cudownie!
Dobrego week-endu dla wszystkich!

1 komentarz:

  1. Jejku... ale chciałabym żeby Polacy tyle czytali.... zwłaszcza moi uczniowie. Choć ostatnio osiągnęłam dydaktyczny sukces: wszyscy wypożyczyli lekturę (tylko nie pytaj ilu ją przeczytało:( )

    OdpowiedzUsuń