niedziela, 23 marca 2014

"Ida" - niezwykly film Pawla Pawlikowskiego

Bardzo rzadko zdarza się by polski film był na ekranach francuskich kin ! I jeszcze rzadziej zdarza się by pozostawał na nich przez kilka tygodni. Od dawna chciałam go zobaczyć, ale ilość pracy i kłopoty organizacyjne sprawiły, że zobaczyłam go dopiero dzisiaj.


Wybrałyśmy się razem z moją przyjaciółką Anne do kina Utopia. Pomimo wczesnej godziny – projekcja o 13h50 -  sala pękała w szwach. Dostały nam się ostatnie miejsca w pierwszym rzędzie na rozkładanych fotelach.


Ale warto było… i chyba jeszcze więcej.


Ten film wywołał we mnie szok. Szok estetyczny, emocjonalny. Potrzeba mi było wielu minut by podnieść się z fotela po projekcji.





To film zrealizowany przez Polaka z emigracji, spojrzenie na naszą rodzimą historię niezwykłe, nowe. Podróż tytułowej bohaterki – Idy do korzeni, poprzez zniszczoną materialne, emocjonalnie i moralnie Polskę lat 1960 jest jednocześnie podróżą egzystencjalną: od tego co się rodzi, poprzez to czym się żyje aż do końca – do śmierci. To podróż niezwykle wysublimowana – sposobem filmowania i przede wszystkim grą aktorek. Niesamowite Agaty… Kuleszy i Trzebuchowskiej. To film gorzki, jakby specjalne odarty z łatwych emocji i szybkich planów filmowych, który jak rzadki klejnot minuta po minucie ukazuje swoje ukryte piękno.





Według mnie film ten można odczytać na wielu płaszczyznach. Ta pierwsza czy pierwszego stopnia – podstawowa, dająca się zobaczyć to po prostu historia Idy, jej konfrontacji  z żydowskim pochodzeniem, śmiercią rodziców a wyborem życia zakonnego.


Ta druga to niezwykle delikatnie ujęta historia polskiego spojrzenia na Żydów i powiązania go z naszym, rodzimym i jakże specyficznym katolicyzmem.


Ta trzecia to historia powojennej Polski z jej podziałami społecznymi i zbrodniami – postać ciotki Wandy i wiele drugoplanowych scen uwypuklają ten wątek.


Ta czwarta to życie w Polsce lat 1960 – drogi, miasteczka, miasta, domy, obskurne hotele i knajpy, sposoby życia i bycia.





A ta piąta i  jak dla mnie najważniejsza to sprawa pamięci osobistej i kolektywnej, to pytania egzystencjalna o dobro i o zło, o koniec ludzkiego życia i o to co je wypełnia.


Przyznam się, że podczas filmu płakałam i to wielokrotnie…


Po prostu niesamowity obraz…

5 komentarzy:

  1. nie widziałam. Ale będę musiała poszukać. A sama póki co nadrabiam zaległości blogowe. Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. witam b,ciekawy blog, czy trudno bylo Tobie dostac prace nauczycielki w szkole

    OdpowiedzUsuń
  3. witam zauwazylam ze odpowiedzialas na moj wczesniejsze pytanie, wiec niepotrzebnie sie powtarzam

    OdpowiedzUsuń
  4. Karolina jà niestety wciaz nie mam czasu na glèbsze Czytaniu blogow. Uff...

    OdpowiedzUsuń
  5. Podczytuje Twojego bloga od pewnego czasu, troche ze względów sentymantalnych - 10 lat temu bylam na Erasmusie właśnie w Bordeaux, a do kina Utopia chodziłam często, własnie na przedpołudniowe seanse... mieli zawsze ambitniejszy repertuar, i widac tak zostało. Pozdrawiam serecznie,
    Magda

    OdpowiedzUsuń