poniedziałek, 2 czerwca 2014

Zafascynowany…




 Zafascynowany…


Antek mój ! Cudowny week-end spędził ze swoim tatą w Paryżu. W czwartek byli prawie cały dzień na Rolland Garros. Czegóż może chieć więcej młody tenisista?  Powoli Antek staje się fachowcem choć nie lubię tego słowa. Analizuje grę a raczej gry, wie kto zacz, ile i jakie rezultaty. Pełna perfekcja. I pomyśleć, że zaczynał mając niecałe 3 latka… najpierw od grania z tatą i ze mną a później to już poszło…











W piątek moi panowie nawiedzili świątynię popularnej rozrywki czyli Disneyland. Mój mąż bardzo krytycznie podchodzi do tego typu parków. Zazwyczaj jest zły bo do każdej atrakcji godzinne kolejki, a kolejki dlatego, że park wpuszcza nieograniczoną ilość zwiedzających dziennie tylko po to by zarobić! Latem te kolejki sięgają i 2-3 godzin… po to tylko by 6-7 minut na karuzeli się przejechać.  Cóż dzieci mają zupełnie inne spojrzenie na tego rodzaju uciechy. Czyli raczej są zafascynowane, w Miki i innego Piotrusia Pana zapatrzone! Taka wizyta zostaje w pamięci na całe życie. Ja swoją też pamiętam choć już dorosła byłam – 6 grudnia 2000 rok… podobało mi się nieco i nieco nie. Jak zawsze.











W sobotę moi panowie z dziadkami, szwagrem, szwagierką i ich dziećmi udali się do Zamku w Anette, nalężącego onegdaj do Diane de Poitiers, kochanki, króla Francji Henryka II… bardzo słynnej nad Sekwaną postaci. Antek spijał z ust przewodnika każde słowo chyba bo w takich detalach odtworzył mi wczoraj historię Diane i tego zamku, że doszłam do wniosku, że wie dużo więcej ode mnie! To jest to co mój syn kocha… zwiedzać, historia, w detalach, sporty ale bawić też się lubi.











W sobotę wieczorem w wiejskim domu szwagra Antek z Apolline urządzili KONCERT. Antek nie rozstaje się ze swoim saksofonem więc pojechał z nim też do Paryża. Grał i grał. Malutka towarzyszyła mu na cymbałkach a później sama szwagierka się skusiła i towarzyszyła mu na fortepianie. Zadzownili do mnie co bym poprzez linię telefoniczną mogła ich dzieł wysłuchać i bardzo mi się podobało.











Wczoraj wrócili choć rano jeszcze kilka meczy badmintona w ogrodzie rozegrali.





To się nazywa week-end, bogaty, edukacyjny, kształtujący, pełen pozytywnych wrażeń. Tak jak wszyscy lubimy. Choć czasem mam wrażenie, że mój syn nieco wyprzedza swój wiek… zależy z kim porównuję. W każdym razie jest szczęśliwy, w oczach iskierki mu się zapalają jak o tym mówi, o wszystkim… chciałabym by był tak zafascynowany życiem przez cały czas, by nigdy nie powiedział, że się nudzi… albo, że czegoś mu się nie chce.





ps: tutaj Antek zafascynowany... kiedys, mial 5 lat...



1 komentarz:

  1. Cudowny syn,cudowna rodzina.....wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń