piątek, 15 sierpnia 2014

Etap dwudziesty trzeci - Ground zero : uraz i szok

Zanim napisze o tym co zwiedzalismy w dzisiejszym dniu chciałabym opisać przede wszystkim to co mnie głęboko zaszokowało w popołudniowych godzinach tego świątecznego, dla niektorych dnia. Otóz idąc powoli pieszo z samego brzegu Manhattanu dotarliśmy do Punktu Zero czyli tego miejsca, w którym to 11 wrzesnia 2001 roku dwa pilotowane przez terrorystów samoloty wbiły sie w wieże World Trade center. WTC liczył sobie 7 wież ale te pozostałe były znacznie niższe choc tez uległy w tym ataku zniszczeniu. Gdy byliśmy tutaj w 2003 roku, w kwietniu, tkwiły tu jeszcze resztki murów, stalowe konstrukcje wież. Całość była ogrodzona płotem, zwykła siatka, na którym wisiały tablice z nazwiskami tych, którzy w tym miejscu zginęli. Wtedy to zobaczyłam kobietę nosząca moje nazwisko wsród ofiar. Trwały roboty...  Po latach debat i konkursów rożnego rodzaju na to co zrobic z tym miejscem powstał tutaj memoriał, muzeum oraz wybudowano 3 nowe wieże.... Od strony Brodway mozna jednak jeszcze zobaczyć stare, stalowe pól-luki oznaczające wejście do 2- giej wieży.
Memoriał składa sie z dwóch ogromnych, marmurowych basenów. Wokol nich tablice z nazwiskami poległych. W środku olbrzymie dziury do ktorych z 9 metrowej wysokości spływa strumyczkami woda tworząc 4 wielkie wodospady. Woda gromadzi sie na dole by spłynąć dalej do kolejnej dziury, której dna juz nie widać. Memoriały wykonane sa z czarnych kamieni i metali a nazwiska ofiar wykute sa w bronzie.

Nie jest to zwykle miejsce. Nie jest to miejsce porównywalne z jakimś innym buildingiem czy historycznym pomnikiem. To miejsce tragedi i po części tez cmentarz bo ileż ciał tutaj wlasnie zostało spalonych, bądź w dramatycznym locie rozpadło sie na kawałki?

Chodziliśmy wiec po nim zachowując ciszę. Zrobiłam kilka pamiątkowych zdjeć samego obiektu. Jednakże sporej ilości zwiedzających zupełnie nie przeszkadzało pozowanie, wskakiwanie na pamiątkowe tablice, wyciągnie rak i szczerzenie zębów do rodzinnego obiektywu... Z wrażenia nie mogliśmy nic powiedzieć, ale wyraźnie odczulismy nie tylko niestosowność co po prostu niedopuszczalności tego typu zachowań. Co jakis czas patrolujaca policja interweniowała ale bezskutecznie.
Dopiero gdy oddalilismy sie od Ground Zero, na Brodway wlasnie, wróciło nam mowę. Moj maz był zszokowany, ja tez i nawet moj syn stwierdził, Ze ci ludzie zachowywali sie " malsain" czyli po angielsku insane. Polskie słowo nie oddaje treści, która chce tutaj przekazać bo nie chodzi o " niezdrowo" ale o pewne skrzywienie psychiczne czy mentalne.

Do tej pory, gdy o tym pomyśle, idą mi ciarki po plecach a w głowie rodzi sie tylko krzyk: jak tak mozna?!

Szkoda, ze z miejsca pamięci, niektórzy robia cyrk albo Disneyland. Szkoda, ze większość
współczesnych nam osób nie odczuwa żadnej empatii, nie posiada podstawowego wychowania i jakiejś cześc świadomości, która pozwoliła by im odczuć, ze może w krzyczeniu "Yes!",  szerokim uśmiechu i wyciągniętych w gore dłoniach w tym miejscu akurat, jest coś niestosownego, niewypowiedzianego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz