poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Etap dziewiętnasty - Biały dom i polskie kielbaski

Niesamowite połączenie, nieprawdaż? Ale jak najbardziej prawdziwe! Dziś rano, po śniadaniu, ruszylismy do Waszyngtonu i to prosto do Białego  Domu, gdyz tam mieliśmy zarezerwowane zwiedzanie o 11:40. Z naszego hotelu dojechaliśmy na miejsce czarnym mikrobusem. Po cichu liczyliśmy na szybkie spotkanie z prezydentem ale okazało sie, ze Barack Obama jest na wakacjach na wyspie Martha's Vineyard. Coz, było to do przewidzenia.
Ale sam Biały Dom wydał sie nam duzo mniejszy niz jego obrazy z TV. Jak mówił Jefferson jest on jednak wystarczająco duży by " pomieścić dwóch cesarzy, papieża i wielkiego Lame". Jego fasada nie zmieniła sie od 1924 roku ale wnętrze jak najbardziej... I to przy każdym prezydencie prawie. Byliśmy oczywiście tylko na pierwszym pietrze, jedynym dostępnym zwiedzającym. Mi jednak najbardziej podobał sie ogród warzywny założony prze Michelle Obama. Zdjeć w środku nie wolno było robić, tylko za płotem przy Pennsylwania Avenue np.
Po wyjściu z Białego domu ruszylismy na National Mall. Przez ogrody zwane Ellipse do Washington Monuments i dalej do Memoriału Lincolna, przez szereg innych memorialow. Bo Waszyngton to taka scena teatralna albo muzeum, jak kto woli, pod otwartym niebem. Jak chyba w każdym miejscu w Stanach jest tutaj to co najlepsze i to co najgorsze. Przede wszystkim gangi młodocianych dlatego wieczorem nie wolno samemu wychodzić z hotelu, własnymi nogami. To miasto dyplomatów, polityków. Miasto amerykańskiej historii. Trudno ńie czuć wzruszenia gdy wchodzi sie na schody Memoriału Lincolna, na których Martin Luther King wykrzyczał :" I have a dream!". Dziś zrealizowane marzenia, którego symbolem jest prezydent kraju, ale tez ponad 50% czarna populacja stolicy.

Obiad zjedlismy w muzeum. Przepięknym muzeum National Air and Space muzeum, przy National Mall. Wszystkie muzea w Waszyngtońie sa bezpłatne i oprócz tego, ze sa BIG sa tez niezwykle, narodowe, przebogate. Do muzeum kosmosu poszliśmy po pierwsze dlatego, ze obok dwóch innych to najpiękniejsze muzeum stolicy i po drugie ze względu na Antka. Zostaliśmy dobre 3 godziny. Coś
niesamowitego. Misje Apollo i statki kosmiczne, rakiety balistyczne z zimnej wojny, samoloty, od
tego pierwszego braci Wrigth z 1904 po pozostałe... Mozna wchodzi do sojuzow i innych rakiet. Sa tez specjalne studia dla dzieci z masa doświadczeń. Mysle, ze jesli chodzi o wiedzę o ziemi i o przestrzeni Antek dziś nauczył sie wiecej niz przez wszystkie swoje lata szkolnej edukacji. Znakomicie przygotowane wystawy. Pełen profesjonalizm.

Po tylu przeżyciach ruszylismy tym razem metrem w drogę powrotna do hotelu... Ciekawe doświadczenie tez. Teraz odpoczywamy bo jutro o 11:40 takie same godziny mamy - zwiedzanie Capitol czyli Congress i tamtejszej biblioteki, największej na swiecie. Popołudniu dwa muzea : amerykańskiej historii oraz Indian czyli pierwszych mieszkańców kontynentu. Obiad bedzie w indiańskiej restauracji z tradycyjnym jadłem natif people.

A co z tymi kiełbasami? Otóż wokol National Mall w tym Białego Domu, wzdłuż ulic stoją wozy z jadłem i z napitkami. Na każdym wielkie zdjecia- hot dog i hot dog z " polish sausage" - aż zdjęcie zrobiłam z wrazeńia... Polska kiełbasa pod Białym Domem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz