poniedziałek, 16 stycznia 2017

Prezenty dla Antka i kilka jego aktualności. Francuska codzienność. Część 57.

Prezenty






Wczorajszym popołudniem, gdy Antek koncertował ze swoim chórem z jednej mieścinie pod Libourne, my, jego rodzice, udaliśmy się do naszych przyjaciół francusko-niemieckich czyli do Claudi i Erica na niedzielny podwieczorek.


Eric bardzo żałował, że Antosia z nami nie było bo hołubi go już od jakiegoś czasu… I tym razem o Antku nie zapomniał bo przygotował dla niego aż dwa prezenty.


 


Pierwszy z nich to druga część książki o broni i mundurach żołnierzy wszystkich czasów. To pozycja archiwalna, zakupiona zresztą w antykwariacie i tym cenniejsza, że znajduje się w niej dedykacja od autrów książki. To cały Eric, który uwielbia antykwariaty i zawsze coś w nich znajdzie, nie mówiąc o jego wcześniejszej dyplomatycznej karierze, z której pozwoził całkiem bogate zasoby dokumentów. Jednego z nich stałam się szczęśliwą posiadaczka nie tak dawno, ale pisałam już o tym.


 


Do książki dołączony był pakuneczek w białym papierze z nadrukiem “Old Town of Warsaw” bo z Warszawy właśnie Eric przywiózł mu ze Świąt, ołowianego żołnierzyka miniaturę księcia Józefa Poniatowskiego. Jak mnie poinformował podobno pałac księcia został odrestaurowany i otwarty dla publiczności niedawno. Ale, jak sam Eric stwierdził, oprócz wystawy dywanów, w pałacu sama francuszczyzna czyli wystrój empire… Jak pojadę to odwiedzę.


 


Antek był wniebowzięty, od razu chwycił za telefon i do Erica z podziękowaniami zadzownił.


 


Wszystkie momenty z nimi spędzone są zawsze tak ciepłe i tak udane, że… wczoraj opróżniliśmy ze trzy imbryki z herbatą, dwa talerze pierniczków z Monachium i kilka kieliszków nalewki. Cudownie było.


 


Tymczasem antkowa kolekcja antyków rośnie… w życiu nie miałam tylu historycznych przedmiotów co mój 11 letni syn! Historia nadal jest jego pasją. Z notacji 20 na 20 nie schodzi a powieści historyczne zjada w dwa, trzy wieczory… choć ostatnio “Joanny d’Arc” nie doczytał do końca bo się bał…


 


Antek jest dziecięciem szczęśliwym aczkolwiek bardzo zajętym. Radzi sobie z tym wszystkim jak może, czasem wpada w szał, czasem umiera z żalu bo to perfekcjonista albo z emocji bo wrażliwość ma na wierzchu. Pisze opowiadania ostatnio… ot taka nowa pasja miedzy szkołą, koncertami i sportowymi turniejami. Nadal nazywa mnie “wielbłądem” a swojego ojca “dzikiem”. Dziadek zyskał już latem miano “niedzwiedzia polarnego” a babcia “hipopotama”. Francuski dziadek jest “kogutem”  a babcia “kurą”.


Przytulasom nigdy z nim nie ma końca! Wieczorem doprowadza mnie to czasem do szału bo potrafi z 3-4 przyjść do naszej sypialni bo jeszcze całus, bo jeszcze taka modlitwa, a dobranoc…


Kolegów ma cały sztab w gimnazjum. Organizuje na przerwach turnieje sportowe gry w rabattue… I za kieszonkowe kupuje paczki cukierków by nagrodzić zwycięzców choć sam jest w większości przypadków zwycięzcą. Wciąż chce jeździć, zwiedzić, poznawać, chodzić do opery, na koncerty, do kina… nigdy nie ma dosyć i czasem myślę, że cierpi, jak jego matka, na jakąś bulimię poznawczą.


Siedzenie w domu? To nie dla niego! I w żadną pogodę!


 


Z niemieckiego stał się jednym z najlepszych uczniów w klasie. Z angielskiego radzi sobie świetnie i potrafi się w podstawowym stopniu dogadać z native speaker.


Jest zdrowy… I byle tak dalej i ma ogromne pokłady energii, dobroci i dobrego humoru.


 


Lubię z nim być!


3 komentarze:

  1. Czy Antka interesuje jakiś konkretny okres historyczny? Czy też głównie historia Francji?
    To cudowne, kiedy przyjaciele znajdują wspólny język z naszymi dziećmi. Też tak mam - moje córki mają moje ulubione koleżanki, wiele dobrego czerpią z tych znajomości!

    OdpowiedzUsuń
  2. narazie go go wszystko interesuje... wiem, brzmi dziwnie. Historia Francji jest dominanta. M'y jestesmy tutaj bez rodziny wiec TAKIEJ przyjaznie sa n'a wage zlota. i Fajnie, ze twoje corki tez tak maja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń