piątek, 30 czerwca 2017

I ja tez płacze... Rocznica śmierci dziadka Wacława.

To było w 2000 roku... Tata mamy...
Kocham Go i pamietam nadal...

Francja płacze. SIMONE VEIL – kobieta symbol XX wieku.





Kobieta odwaga, kobieta przekonań, kobieta polityk, kobieta przyjaciółka kobiet, za sprawą której nad Sekwaną zaprzestano kar za aborcję, kobieta za sprawą której uratowano wiele Algierek, kobieta za sprawą której zbudowanie Unii europejskiej i zgoda pomiędzy Francją a Niemcami stały się możliwe.


Wzbudza mój ogromny podziw, szacunek. Jest dla mnie najwyższej klasy AUTORYTETEM.


Simone Jacob urodziła się w Nicei, w 1927 roku. W marcu 1944 roku cała jej rodzina jest aresztowana przez gestapowo i wywieziona do obozów śmierci. Simone z siostrą i z matką trafia do Auschwitz. Jej ojciec i bracia giną na terytorium Litwy. Przeżyje tylko ona i jej siostra.


Zaraz po wojnie Simone Jacob wychodzi za mąż za Antoine Veil i osiedla się w … Niemczech. Tam rodzą się jej dzieci. Simone Veil kończy studia prawnicze i angażuje się w działalność polityczną we 
Francji w centrum politycznej szachownicy i na poziomie europejskim jako jeden z głównych aktorów przyszłej Unii i budowania pokoju w Europie. W 1974 roku przy prezydencie Giscard D’Estaing, Simone Veil zostaje ministrem zdrowia i od listopada tego roku rozpoczyna walkę o prawo KOBIET do aborcji. W tym czasie w parlamencie zasiadają 9 kobiety… Jest wyzywana,
obrzucana śmieciami, pogróżkami ale nie daje się zastraszyć! W 1975 roku prawo legalizujące aborcję i zwalniające kobiety z kar więzienia ( od 2 do 5 lat) zostaje przegłosowne 284 głosy za i 189 przeciw. W tym czasie we Francji około 300 000 kobiet dokonuje aborcji nielegalnie w strasznych warunkach, kilka tysięcy rocznie z tego powodu umiera.

To co zrobiła pani Veil to coś wielkiego, niewyobrażalnie wielkiego.


Gdy prowadzę lekcje Wos-u czy historii i poruszam ten temat z moimi uczniami zawsze pokazuję im archiwalne nagrania… jej przemówień, tej walki, tego zaangażowania. Do dzisiaj moi 16/17 letni uczniowie są wzruszenie jej słowami, jej postawą.




Simone Veil to także wojna w Algierii, ratowanie kobiet algierskich poddanych torturom, sprowadzanie ich do Francji, walka o ich godność… to także prezydencja Parlamentu europejskiego i w końcu Trybunału konstytucyjnego.


Jak powiedzał Jean D’Ormesson przyjmując ją do Académie Française “Nous vous aimons Madame” !


czwartek, 29 czerwca 2017

Mandacik....

Mandacik....
no poszczęściło mi sie dzisiaj a raczej nie mnie tylko mezowi w moim samochodzie. Dostaliśmy poczta przysłany mandat na całe 68 euro za przekroczenie w dniu 10 czerwca prędkości. Było ograniczenie do 70 km, maz jechał 76 według pomiaru panów w czapkach. Tolerancja jest u nas 5 km powyżej normy czyli za ten 1 km trzeba zapłacić!

Nawet wiem, ze było to jak z golfa wracaliśmy w sobotę popołudniu. Nie wiem, który to juz mandat Stephana 6- sty czy 7- dym? Fakt, ze on jeździ wiecej i cześciej ale jak to sie dzieje, ze ja nigdy nie dostałam mandatu bo przestrzegam i ograniczeń i miejsc parkingowych. Zreszta ja w ogole nie lubię byc nie w porządku ba nawet spóźniona byc nie lubię a on kolekcjonujE?

Najgorsze jest to, ze wczoraj zaczęły sie obniżki i ja sporo pieniędzy wydałam na rzeczy Antkowe, miała sobie kupic sukienkę ale nie kupiłam i dobrze ponoszę te sprzed 10 lat... I wakacje organizuje, rezerwuje, koszty sa nie najniższe i wkurza mnie takie wydawanie pieniędzy.... Na mandat, na brak uwagi. Eh...

środa, 28 czerwca 2017

Zdrowsza 40-stka + na obczyźnie : 5. Głód po sporcie… Menu.




 

Wczoraj rozpoczęłam dzień intesywnie bo od treningu z Ewą Chodakowską « Turbo spalanie », który wykonałam przed śniadaniem. I chyba niezbyt dobrze zrobiłam bo to dość intesywny jak dla mnie program i do końca dnia miałam problem z … głodem. Jeść mi się chciało i to ostro. Musiałam więc dopasować moje menu. Czerwona jak cała dziesiątka buraków doczłapałam do kuchni. Byłam tak spocna, że moje skarpetki były mokre ! łokcie sobie zdarłam – skórę nieco na ćwiczeniach w podporach na macie… i to też przypuszczam z powodu potu bo się ciało ślizga i człowiek je poprawia suwając.

 

Taka jestem delikatna – tutaj odrzucam mój bolnd lok za ucho i uśmiecham się głupokowato he, he…

 

Dzień wczorajszy:

 

7:30 woda z cytryną i mały banan po czym trening 45 minut.

 

Śniadanie 8h30: woda, brzoskiwnia, chleb na zakwasie 60 g, sery: owczy i krowi razem 40 g, zielona herbata.

 

Godzina 10: Ricoré i garstka orzechów i nasion dyni.

 

Obiad 13h: ogórki świeże z koprem, sokiem z cytryny I pół łyżeczki śmietany; chilli con carne ale bez ryżu czyli wołowina mielona 5% tłuszczu, czerwona fasola, papryki, kukurydza do tego cukinie sauté z ziołami. Jogurt naturalny. Kawa i kostka gorzkiej czekolady.

 

Godzina 16 – I tutaj napad głodu… dość poważny… jabłko, mały banan, kostka gorzkiej czekolady i herbata detox… musiałam zejść więcej owoców by się nie rzucić na coś słodkiego albo na chleb z serem… uf, uf…

 

Kolacja 20h: risotto szafranowe z letnimi warzywami 200 g risotta i 250 g warzyw: bakłażan, długie zielone papryki – u nas z kraju Basków!, pomidorki cherry… łyżeczka parmezanu. Kubek mleka zsiadłego.

 risotto

Aktywność fizyczna: Turbo spalanie 45 minut. ( 347 spalonych kalorii na pulsometrze to sporo jak na poranek i jak na mnie)

 

A dzisiaj???

 

Śniadanie 8h: woda z sokiem z cytryny; owsianka z jabłkiem i z cynamonem ( 4 łyżki płatków eko, 125 ml mleka migdałowego eko…); zielona herbata.

 

Godzina 10h30: Ricoré, 3 morele.

 

Obiad około 13: mizeria z ogórka, kotlet schabowy, zielony groszek z młodą marchewką. Jogurt naturalny. Kawa i kostka gorzkiej czekolady.

 

Godzina 16: na zakupach… garść orzechów i może jakiś napój w kawiarni z Antkiem???

 

Kolacja 20h: Gnocchi 150 g, mieszanka warzywna dziś z mrożonek bo koniec ze świeżymi warzywami a zakupy dopiero jutro rano… kalafior, fasolka szparagowa, brokuły, por  300 g. Kubek mleka zsiadłego.

 

Aktywność fizyczna: Skalpel – program Ewy Chodakowskiej i sporo marszu około 2 godzin.

wtorek, 27 czerwca 2017

Plany na wakacje – zapowiadają się Interesująco: Francja, Polska, Wlochy. Francuska codzienność: część 96.




 

Jak dożyjemy i jak przeżyjemy oczywiście, ale cóż… na wszystko wpływu nie mamy. Ale plany robić możemy.

 

Dzisiaj w południe Antoś zakończył swój rok szkolny. Niestety świadectwem pochwalić się nie mogę bo we Francji świadectw nie ma! Dostaniemy tylko "bulletin"czyli  taką kartkę, kilka kartek właściwie z jego wynikami punktowymi i opisowymi. Jedyne co wiemy to to, że ma gratulacje od rady pedagogicznej i od dyrektora szkoły za swoje znakomite wyniki, że ma średnia powyżej 16 punktów na 20 co tutaj jest sporym sukcesem.

Ale dla mnie najważniejsze jest, że jest szczęśliwy, że jest znakomicie rozwinięty, że ma mnóstwo przyjaciół, że jest zdrowy, inteligentny i wciąż ciekawy świata i ludzi, z tym wielkim APETYTEM na życie. Oby tak było dalej.

 

Wakacje Antka są całe wyjazdowe czyli 2 miesiące poza domem z trzydniową przerwą. Od niedzieli ma tournée ze swoim chórem w regionie Ariège. W ubiegłym roku była Rosja ale tournée zagraniczne są tylko co dwa lata więc teraz Francja a za rok Chiny! Wraca 14 lipca i z marszu ruszamy do Bretanii z nim, do dziadków i kuzynów, tam spędzi czas do 19 lipca. Musi 19 lipca wrócić bo 20 wylatuję z nim do Polski na całe 19 dni!

 

Zapowiada się pięknie…

Wczoraj siedziaiam i robiłam rezerwacje… jeszcze pociągi mi zostały ale to już pójdzie szybko. W rezultacie spędzimy w Poznaniu u moich rodziców zaledwie 8 czy 9 dni i to nie cięgiem. Bo w planach mamy Trojmiasto a tam spotkania w wydawnictwie – musimy ustalić kilka rzeczy i przygotować PROMOCJE mojej drugiej powiesci. Strasznie się cieszę na to wszystko! Zwiedzimy też Gdańsk I tam dojedzie moja kochana chrzestna by się z nami spotkać.

Następnie ruszymy na zwiedzanie Torunia i dalej, kolejny raz Warszawa u mojego brata i bratowej. Chcę do muezum Polin z Antosiem, na Krakowskie przedmieście i może jeszcze raz do museum Powstania. Antek jest fanem Historii.

 

Ponziej znowu kilka dni u rodzicow i ruszymy z moimi rodzicami na Dolny Slask. Tam zarezerwowałam pobyt w XVI-XVII wiecznym palacu! Mamy w planach zamek w Książu, jego park, podziemne miasta po-hitlerowskie w Walimiu. Reszta w dopracowywaniu.

 

Wrocimy na ostatnie trzy dni do Poznania i z powrotem do domku.

 

W domu zabawimy zaledwie 3 dni i kolejny samolot… tym razem kierunek Rzym!

Ale Rzymu zwiedzać nie będziemy bo już byliśmy kilka razy. Lot miał być planowo do Neapolu, tyle, że ceny podnieśli więc będzie Rzym, samochód z lotniska i kierunek  Pouilles… oj obcas włoskiego buta marzy mi się od dawna… Zwiedzanie, obajzdówka – tak jak lubimy, plaże i coś wspaniałego wizyta w miasteczku mojej kochanej Francesci! Czyli w Minervino Murge. Francesca choć mieszka w Clamart, pod Paryżem i jest tą moją dobrą duszą, partonką obiadowo-ćwiczeniową mojego dokotratu, do swojego rodzinnego domu tryglodyckiego, odziedziczonego po matce, jeździ kilka razy w roku. Poznamy jej rodzinę bliżej, bo niektórych to już znamy i będziemy mieli lokalnego przewodnika. Normalnie doczekać się nie mogę!

 

Z Pouilles ruszymy do Neapolu, do Pompéi i na Wezuwiusza. Marzy mi się wycieczka na wyspę Ischia… może się uda. Ta podróż oprócz biletów lotniczych i najmu czterech kółek jest w przygotowaniu… dzieje się powoli. Bo my zawsze sami wszystko montujemy i gryziemy się… jak to zrobić by zmieścić się w naszym budżecie, sporo zobaczyć, wielu ludzi spotkać????

 

Wrócimy na 2 dni przed początkiem roku szkolnego jeśli o mnie chodzi… a gdzie będę pracować od września? Tego nie wiem. Związki zawodowe mają zadzownić 19 lipca z dobrą bądź ze złą nowiną…

 

Teraz skupiam się na tym co dobre, piękne i mądre: podróżach, odkrywaniu, spotkaniach, smakowaniu no i odrobinę na pracy przy książkach, ale to nie praca to PASJA!

 

Pozdrawiam całkiem już wakacyjnie.

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Zdrowsza 40-stka + na obczyznie: 4. Omega 3 czyli Menu.



Caly bozy dzien bylam dzisiaj zajeta wieloma czynnosciami choc najwiecej godzin spedzilam na przygotowywaniu podrozy do Polski i na rezerwacjach miejsc noclegowych. I pomyslec, ze jeszcze czeka nas przygotowywanie podrozy wakacyjnej do poludniowych Wloch. Ale wszystko po koleji. 

O zdrowiu nie zapomnialam!

Menu z dzisiaj:

Sniadanie godzina 7:45 : sok z cytryny z woda, brzoskiwnia, chleb 60 g, twarog 60 g i zielona herbata.

Godzina 10: Riocoré i 3 morele.

Obiad, godzina 13: peczek rzodkiewek, makrele w musztardowym sosie ( po makreli okolo 120 g na osobe, pokrojone pol cytryny eko wraz ze skorka, 2 lyzki smietany, 2 lyzki musztardy, sol i szczypiorek i na 20 minut do pieca na 180°C)  z fasolka szparagowa, jogurt naturalny, kawa i kostka gorzkiej czekolady.
Godzina 16: jablko, garsc orzechow, kostka czekolady i herbata detox

Kolacja godzina 19h45: mlode ziemniaki z koperkiem, smazona zolta cukina, kubek mleka zsiadlego i dwa ogorki kiszone!

Aktywnosc fizyczna: 30 minut stretchingu z Lucile Woodward tylko po francusku Stretching tutaj - pierwszy 15 minutowy seans, dalsze sa ponizej. Uwielbiam te jej treningi za dokladnosc i efektywnosc! 
Pamietajmy, ze stretchingu nie mozna wykonywac w ten sam dzien co innych cwiczen no chyba, ze ktos zyczy sobie kontuzji... 


Omega 3

Pewnie zauwazyliscie, ze w moich dziennych menu jest sporo produktow z kwasami Omega 3. Sa one niezbedne dla zdrowia. Dzisiejszy moj obiad  - pieczone makrele to wlasnie niezwykle cenne ich zrodlo. Kwasy te ograniczaja stany zapalne w organizmie, opozniaja wzrost i rozwoj komorek rakowych, ograniczaja tez ich rozsiewanie sie po organizmie. Dwa badania naukowe z 2001 i 2003 ( Gago-Dominguez i inni autorzy, Opposing effects of dietary n-3 and n-6 faty acids on mammary carcinogenesis, British Journal of cancer, n° 89; i P. Terry i inni autorzy, Fatty fish consumption and risk of prostate cancer, The Lancet, n° 357)  roku potwierdzaja zanczne zmniejszenie zachorowan na raka: jelita grubego, piersi, prostay i jajnikow u osob, ktore przynajmniej 2 razy w tygodniu jedza RYBY! Ale uwaga nie chodzi tutaj o ryby typu - losos z hodwli po antybiotykach czy utuczone sztucznie pstragi. Chodzi o male ryby takie jak sardynki czy wlasnie makrele. Moga byc z konserw, ale nie z oleju slonecznikowego ani oliwy zoliwek. Dlaczego? Gdyz te dwa oleje sa zbyt bogate w kwasy omega 6 i zniszcza w procesie konserwacji omega 3 z ryb...

A jak nie ryba to co?

To len, siemie lniane... ale w zmielonych ziarnach - musza byc zmielone inaczej organizm ich nie strawi albo w oleju lnianym. 
Pozostaja jeszcze orzechy... dlatego jem je codziennie i olej rzepakowy czy z orzechow! 2 lyzki dziennie pokrywaja calkowicie nasze zapotrzebowanie na omega 3. 

Uwaga: produkty farmaceutyczne z omega 3 sa wcale albo slabo przyswajalne wiec szkoda pieniedzy! kupcie butelke oleju lnianego i sardynki swieze albo makrele!



niedziela, 25 czerwca 2017

Zdrowsza 40-stka + na obczyznie: 3. O folgowaniu sobie, golfie i nieudanym treningu.


Wczoraj popoludniu Antek mial zakonczenie swojego roku golfowego. Byly konkursy, troche gry i na koniec nagrody, medale i podwieczorek. Bardzo lubimy jego klub golfowy, gdzie Antos gra w grupie elit i czasem startuje w zawodach jak dzisiaj rano. W 30°C spedzil prawie 5 godzin maszerujac i grajac 18 dolkow. On to uwielbia mnie to szybko meczy. Atmosfera jest jednak dobra i sportowa a wyzwania sprawiaja radosc.

Wczoraj potowarzyszylismy im troche w grze, ale dzisiaj juz nie. On gral a my pojechalismy na plaze na 3 godzinki do Lacanau, nad ocean.

Niedziela jest jak dla mnie dniem rozpusty! Folgowania sobie i nie respektowania zadnych diet i prawidel dietetycznych! Zaczelo sie od sniadania - konfitura do twarogu! Nigdy oprocz niedziel nie jem cukrow rano... obiad byl w restauracji... po obiedzie lody a teraz na podwieczorek domowe tarteletki z figami i z sosem malinowym... wszystko popite spora szklanka cytrynowej lemoniady! I tak co niedziela: ciasto, lody, wino jakies czy inne napoje slodzone... ale jest to tylko 1 posilek w poludnie, wieczorem wszystko wraca do normy... bo bedzie pomidor faszerowany z wczoraj sam w sobie dobry i kawalek melona na przystawke.



Oczywiscie kazdy taki spory posilek-przyjemnosc musi zostac zrekompensowany by rownowaga byla w naturze, wiec ktoras tam kolacje w tygodniu uloze tylko z gotowanych warzyw, jogurtu i wody. Organizm musi odczuc i troche sytosci i troche glodu inaczej spowalnia sie nasz metabolizm i tyjemy. Oczywiscie nie chodzi o napychanie sie codzienne i codzienne wieczorne poszczenie. To tylko jednorazowy wyskok, raz na 7 dni, nie wiecej.

O treningu slow kilka... znalazlam blog pani Marty, codziennefit.com ... i zapragnelam przetestowac jej plan treningowy dzis o 7 godzinie rano. Wzielam rozgrzewke, trening na nogi i trening na ramiona z marca 2016 roku... i pomimo potu i 55 minut wysilku hm... jakies to wszystko wydaje mi sie malo profesjonalne, jakby niedopracowane, interwaly sa nieregularne, cwiczenia zle wytlumaczone, to znaczy czasem z niedopowiednim slownictwem. Najbardziej zaskoczyla mnie Treningi tutaj rozgrzewka - rozgrzewanie stawow kolanowych, krecimy i nagle na ekranie rozowa wiadomosc - nie krecimy tylko unosimy kolano i prostujemy, pomylka pani Marty... taki napis widnial podczas cwiczen??? Wiec nie wiem czy to zart czy rzeczywiscie sprostowanie?

Wole pania Ewe Chodakowska jedak czy Mel B czy Sare Winthdrow... albo nawet Claudie Schiffer... hm... choc wpisy na blogu pani Marty sa bardzo fajne i mozna spor rzeczy sie dowiedziec to trening... taki sobie...

sobota, 24 czerwca 2017

Zdrowsza 40-stka na obczyznie: 2. Jogging plan treningowy i menu.

Nigdy nie lubilam biegac! Zreszta z Wf zawsze mialam DOSTATECZNY choc moj dziadek byl wuefista i trenerem. Czerwona jak burak, na ostatnim oddechu. Boze co to byla za meczarnia! Zreszta sport i ja to chyba troche rozbiezne swiaty. Nie rozumialam bowiem, zesport to podstawa nie tylko sily fizycznej i zdrowia a przede wszyskim sily MENTALNEJ! Dotarlo do mnie gdzies kolo 35 roku zycia... ze nie mam NIC do stracenia a tak wiele do zyskania. I pewnie moje zycie, klopoty rozniste czasem calkiem dlugotrwale szybciej i inaczej by sie rozwiazywaly gdym byla silniejsza i fizycznie i mentalnie. Ale w zyciu NIGDY i na NIC nie jest za pozno! Wiec od kilku lat juz sport w malych dawkach uprawiam.

W styczniu moj przjaciel z Pirenejow i maratonczyk przygotowal mi taki ot plan polubienia biegania czyli moje pierwsze 5 kilometrow z usmiechem i bez meczarni! Obecnie biegne spokojnie i z przyjemnoscia te 30 minut i te okolo 5 kilometrow ale na poczatku lutego byl to niezly wysilek... Biegam w parku po sciezce dla biegaczy - Parc bordelais. Podjezdzam tam samochodem bo na pieszo to troche daleko  - 30 minut szykiego marszu i zazwyczaj nie mam az tyle czasu. Biegam 2 razy w tygodniu ale sa takie tygodnie, ze biegam tylko raz... albo i wcale a czasem nawet 3 raz, czy jak na Lanzarote 5 raz bo bylam na wakacjach.

Po lecie ten program ulegnie modyfikacji o bede chciala przebiec moje pierwsze 10 kilometrow.

L’image contient peut-être : 1 personne, sourit, debout, plante et plein air

Dzis kilka minut przed 8 rano... gotowa do biegu 5 minut po wstaniu z lozk bez makijazu, zrobionych wlosow i bez sniadnia bo biegam po szklance wody z cytryna i 1 bananie. 


Pierwszy trening
Drugi Trening
Tydzien 1
10 min marszu + 5x1 minuta biegu + 5x2 minuty marszu (pomiedzy)
Tak samo jak obok
Tydzien 2
10 minut marszu + 5x2 minuty biegu + 5 x2 minuty marszu
Tak samo
Tydzien 3
10 minut marszu + 5x3 minuty biegu  i pomiedzy 2 minuty marszu.
Tak samo
Tydzien 4
4 x5 minut biegu i 4 x 3 minuty marszu
3 x8 minut biegu i po 3 minuty marszu
Tydzien 5
4 x5 minut biegu i 4 x 3 minuty marszu
3 x8 minut biegu i po 3 minuty marszu
Tydzien 6
2 x12 minut biegu i 3 minuty marszu.
30 minut biegu



Menu na dzisiaj:

Pobudka 7h30: sok z cytryny z woda i banan przed bieganiem.

Sniadanie 8h45: sporo wody o po bieganiu, arbuz, i owsianka z nasionami chia ( 4 lyzki platkow owsianych, 125 ml mleka migdalowego, 2 lyzeczki namoczonych chia z nocy); zielona herbata.

Godzina 10h30: Ricoré

Obiad okolo 12h30: Melon i faszerowane pomidory, ktore zrobil pod moim kierunkiem Antos - dlatego kapelusze tak krzywo przyciete! ( Pomidory faszeruje mieszanka mies: cielecna 12% tluszczu i wolowina 5 % tluszczu, namoczona kromka chleba w mleku, jak, bazylia, czosnek, sol i pieprz; na wierzchu tarta ulka i parmezan okolo 1 lyzeczki na pomidora, oliwa z olwiek i zmiksowany miazsz jako sos// na 8 pomidorow 400 g cieleciny, 350 g wolowiny); salata zielona z winegrettem i jogurt naturalny; kawa i kostka gorzkiej czekolady! Aha moja porcja to poltorej pomidora...

L’image contient peut-être : 1 personne, sourit, intérieur

Godzina 16: mieszanka orzechow i woda Perrier z syropem mietowym ( bedziemy na golfie bo Antek ma zakonczenie roku)

Kolacja godzina 20: zielony kalafior z wody z odrobina masla i ravioli (gotowe Rana) okolo 100 g z ricotta i ze szpinakiem. Jogurt naturalny.

Aktywnosc ruchowa:
 33 minuty joggingu, golf dzis popoludniu z synem okolo 2 godzin.




środa, 21 czerwca 2017

Matura z gołym torsem i w japonkach.... Upałów CD.

Matura z gołym torsem i w japonkach... upalow CD.

wystraszylam sie wczoraj nie na żarty. Mało nie zemdlałam podczas pilnowania matur. Ewakuowano mnie na korytarz, gdzie było trochę wiecej powietrza i moja koleżanka zajęła sie polewaniem mojego ciała woda mineralna z buteleczek 0,5 litrowych bo tylko to było pod ręka. Po czym zwymiotowalam. Po godzinie wróciłam pilnować matur dalej. A przypadek zarządził, ze pilnowalam wczoraj z moim kolega belfrem Danielem, rodem z czarnej Afryki.

I Daniel dał mi kilka cennych rad. Jak jest ta gorąco to nie należy sie ruszać. W naszych społeczeństwach trzeba wykorzystać każdy dzien, każda godzinę. Ale jak temperatura przekracza 40 stopni to trzeba zmienić sposob zycia. Tak tez wczoraj zrobiłam . Leżenie na podłodze, na łożku, na kanapie cały wieczór aż do 1 godziny w nocy. Jedzenie tylko zimne i picie tez... Chłodna wanna i zadziałało, w końcu spałam choc krótko, ale dobrze czyli zadziałało choc w sypialni nadal 31 stopni. Czuje sie jednak duzo lepiej. Dzisiaj 4 godziny matur popołudniu w tym upale. Nie wiem jak przeżyje bo tam sie nie położę na podłodze. Ale wczoraj sie tak wkurzylam, ze powiedziałam w sekretariacie , ze ludzie złoża skargi w tym ja i rodzice uczniów bo powyżej 34 stopni w pomieszczeniu możemy odmówić pracy a jest tych stopni o kilka wiecej. No zobaczymy jak to bedzie dzisiaj.

wczoraj jednak sala klasowa, 28 kandydatów sami zwycięzcy... Matura technologiczna, muskuły na zewnątrz, gole stopy w japonkach albo w ogole bez butów. Cześc panów bez koszulek czy nawet podkoszulek i ani dzien dobry ani pocałuj mnie.... Tez sie wscieklam bo dobra upały ale to nie zwalnia nas z minimum kultury. Jednakże na moje uwagi zareagowała pani wice dyrektor, ze cicho mam byc, nie zwracać im uwagi bo.... Zaskarża i matury bedą unieważnione z powodu upałów. Mózgi sie niektórym ugotowaly!

Kolejna nieprzespana noc... Czyli mam w d... Lato! Wole zimę!

Kolejna nieprzespana noc... Czyli mam w d... lato! Wole zimę!

nawet do szkoły na czas nie poszliśmy z Antosiem bo nie daliśmy rady wstać! Chyba pierwszy raz nam sie to zdarzyło. O 2 nadranem nikt z nas nie spał. Ja myślałam, ze sie udusze. Cos bardzo nieprzyjemnego. Pod wentylatorem, wyłożenia na płasko jak te deski i nic... W sypialniach 31-32 stopnie, zależy o której godzinie. Wentylatory rozgrzane bo chodzą non stop. Boje sie ze jakis pożar z tego bedzie okiennice zamknięte cały dzien aż do nocy.
Przeciagow nie da sie zrobic bo powietrze sie nie rusza... I przestaje to byc śmieszne.
O 5 nad ranem na zewnątrz jest wciaz 24-25 stopni... Dzis pilnuje matur ma byc ponad 40 stopni w cieniu i juz sie boje... Sama nie wieM czy nie zemdleje.
Jutro tez jeszcze matury... Zastanawiam sie jak przeżyć a koleżanka mi podesłała artykuł z National Geographic o tym, ze w 2100 2/3 ludzkości umrze z powodu przegrzania! To mi poprawiła humor!
Chyba pojedziemy nad ocean na noc i będziemy siedzieć w wodzie bo innego wyjścia juz nie mam...
chłodniej ma byc od piątku 27 stopni czyli bardzo zimno jak na Bordeaux!

wtorek, 20 czerwca 2017

Brawa dla Antosia ! i upały… plus program wakacyjny w Polsce i narodziny Francuska codzienność: część 95.

Anglik







 


Wczoraj Antoniek wrócił ze szkoły lecąc na skrzydłach. Okazało się bowiem, że zajął 4 miejsce w konkursie Big Challenge w swojej szkole. Dostał więc nagrody, dyplom i chodził dumny. Gdy wróciłam wieczorem po maturach pstryknęłam mu fotkę, takiemu nieuczesanemu i rozgrzanemu do czerwoności.


 


Bo wczoraj todopiero grzało… w Sali egzaminacyjnej – pisemny z pierwszego języka, 4 godziny, było 32,4°C! Na zewnątrz było 41°C a w moim samochodzie koło 18 jak zdołałam się z liceum ewakuować było 52°C. Nie można było dotknąć ani biegów ani kierownicy. 10 minut stałam z klimatyzajcą by w ogóle móc wsiąść. Mamy afrykańskie upały. W mojej sypialni przy zamkniętych cały dzień okiennicach i włączonym wentylatorze było wczoraj 30,4°C…


Nie śpi się… kładzie się po zimnym prysznicu na prześcieradle całym mokrym i się czeka aż się wyschnie wtedy jest ciut chłodniej ale po wyschnięciu znów się idzie pod prysznic i tak do godziny 4 nad ranem… Wtedy temperature na zewnątrz jest najniższa tylko 22°C! Śpi się o tej 4 do jakiejś 6 i dalej dzień…


 


Mieliśmy wczoraj kilka przypadków zemdleń podczas matur wśród uczniów i nauczycieli plnujących. Najpoważniejszym przypadkiem była nasza koleżanka od hiszpańskiego w 6-tym miesiącu ciążu. Trzeba było wzywać karetkę do niej.


 


Nie wiem kiedy nasze ministerstwo się obudzi i przeznaczy jakieś środki na klimatyzację budynków szkolnych na południu kraju???? Jak widać wolą leczyć niż zapobiegać.


 


Ja się jeszcze trzymam choć dziś nie byłam biegać ani ćwiczyć bo takie upały zbyt mocno męczą.


 


Tymczasem myślę o mojej podróży do Polski już. Bilety zakupiłam i w końcu będę lecieć z Bordeaux, ale z noclegiem we Frankfurcie. Tam mam przesiadkę następnego dnia. Tylko lot powrotny jest w jednym dniu. Godziny pasują. Jak zwykle lecę z Lufthansą I już się boję bo się boję latać ale latam.


Zosatniemy z Antkiem kawałek czasu więc mam nadzieję spotkać kilkoro przyjaciół I kilku członków rodziny. Będę się widziała z moim wydawcą w Gdyni, zwiedzimy Toruń i znów kawałek Warszawy – mam chrapkę na muzeum Polin. Z rodzicami chciałam się wypuśić na kilka dni może w kierunku Dolnego Śląska marzy mi się zamek w Książu i podziemne miasto w Walimie. Szukam więc noclegów i się informuję. Na stronie Booking znalazłam mnóstwo miejsc i hoteli. Ja z reguły wolę hotele o określonym standarcie… szukam i szukam… jak nic dobrego nie znajdę to zmienię kierunek podróży i tyle.


 


A teraz siedzę w ciemnicy… okiennice zamknięte, nic się nie rusza, powietrze stoi tylko szum wentylatora słychac… I tak do piątku. Jutro i pojutrze znów matury.

Dzisiaj czekam/y na narodziny syna kuzynki... Adas... zamelduj sie prosze calo i zdrowo...
Dorota to najpiekniejszy dzien w twoim zyciu... mylsami jestem z toba!


niedziela, 18 czerwca 2017

Kwiaty, plaza, koncert, msza, upaly i zapedy na mlodego pilota. Francuska codziennosc:czesc 94.


Znowu bardzo intesywny week-end... nawet nie pamietam kiedy by leniwy, nudny i nieciekawy? 
Rozpoczelam go wczorajszym bieganiem w parku o 8 rano ( maz nie wstal, he, he, pomachal mi tylko z lozka reka na pozegnanie!). Ale jak sie okazalo ta godzina 8 byla juz zbyt pozna bo roblo sie mega goraco! Temperatura nie schodzi ponizej 30°C, i nawet woda w oceanie ma 21°C. Wczoraj wiec kapalismy sie po raz drugi w tym sezonie.

Bieganie genialne! Lubie coraz bardziej i coraz lepiej mi idzie choc ja zawsze biegam interwalowo: bieg/marsz. Wytrzymuje juz prawie godzine, czerwna jestem jak burak ale samopoczucie mega. I znowu mi waga nieco spadla jak sie zwazylam dzisiaj rano po wczorajszym szalenstwie lodowym na plazy... trzymam reke na pulsie bo lubie. Masa miesniowa mi wzrasta a to chyba najlepsza profilaktyka przed menopauza  osteoporoza. 

Sniadanie zrobili panowie wczoraj i brawa nawet dostalam jak wrocilam do domku. 
Potem ruszylam po kwiatki na taras - musialam dokupic begonie i pelargonie. dzisiaj posadze poznym wieczorem. 

Obiad byl pyszny a po nim Antek mial zakonczenie roku tenisowego wiec byl na swoim swiecie i znowu wygral koszulki i inne nagrody. 

Odebralismy go o 16h30 i ruszylismy na plaze... czyli to jest to co tygrysy lubia najbardziej!z piknikiem oczywiscie.

Na plazy ludziow sporo i piasek parzyl! O godzinie 19 h bylo wciaz 34°C a o 22h 28°C. Siedzielismy wiec caly wieczor, az nie zapadla noc... lody jeszcze na molo zjedlismy, co tydzien te same. To sie nazywa smakowac chwile. 
Do domu dojechalismy na 23 h z minutami i spalo sie super dobrze.

Dzis rano moja msza z Antosiem w parafii obok. Tutaj to dopiero daja czadu... kilka instrumentow, glosy, dzieciaki latajce po kosciole non stop z rysunkami, bibliami... kosciol zyje, czasem, jak na moj gust, troche za bardzo, no ale lepsze to niz sztuczna i sztywna powaga. Po mszy aperitif przed kosciolem he, he... Nigdy jeszcze nie widzialam w Polsce by po jakiejs mszy ktos staral sie przedluzac zycie wspolnoty wierzacych tego typu rozrywkami. 

Dzis jest Dzien Ojca we Francyji... jak ja bylam mala to w PL nie bylo tego wynalazku. Antek zna to od urodzenia. Tata dostal prezent w postaci koszuli od londynskiej firmy Hackette co go wielce ucieszylo. A ja zrobilam mega deser- malinowa bombe! 

Za chwile Antos jedzie na koncert. Daja go dzis wieczorem wLibourne a ja moze w koncu zabiore sie za dalsza czesc tlumaczenia mojej ksiazki, ktra po polsku ukarze sie wpierwszych dniach wrzesnia. Takze tez jeszcze tym opiekuje sie na odleglosc... Narazie oprocz radosci i tego znaego mi juz uczucia wypuszczania "dziecka w swiat" nic innego w mym wnetrzu sie nie dzieje. 

Tymczasem przy obiedzie dzisiaj... Antek wyznal, ze tak naprawde to on chce byc pilotem! Uf, kolejna zmiana zdania... postanowilismy wiec podarowac mu z okazji zakonczenia roku szkolnego i wszelkich jego znaczacyc sukcesow z tego roku kilka lotow na symulatorze! Tak, jest taka mozliwosc w airbusie, w Bordeaux, od 12 roku zycia. Ucieszyl sie jak wariat. Przynajmniej zobaczy co to jest i jak sie pilotuje "na sucho" . 
Antek mowi : "Czuje sie jak Thomas Pasquet, ktory cwiczyl na symulatorach swoj lot w kosmos", he, he