środa, 13 grudnia 2017

Przygotowania do Swiat w wersji francuskiej. Francuska codziennosc: czesc 135.


Dom udekorowany... choinka, korony na wszystkich drzwiach i oknach, swiece i jeszcze mamine Anioly cudnej urody rozpiely swoje skrzydla wszedzie! 
Z glosnikow muzyka swiateczna a to ta z Korsyki, a to ta made in America a to ta polska czy lacinska. Dzwieki, znane, cudne, coroczne! W ubiegla niedziele wybralismy sie z Helen na koncert naszych synow do Vendays Montalivet, 78 km od Bordeaux. W strugach deszczu jechalysmy i w wietrze takim ze 100 km na godzine. Ale musialysmy tam byc. Koncert cudownej urody pomimo okropnej pogody. Kosciolek wypelniony. Helen wzruszona - ona zawsze przy lacinskich koledach sie wzrusza. A ja? Wlasciwie przy wszystkich... W drodze powrotnej zabralismy chlopakow do Mc Donalda, ja nie lubie, ale oni - dzika radosc! Bylo tak milo, tak cieplo. I nasze rozmowy z Helene... niczym nie moge ich zastapic.  W najblizasza sobote koncert numer 2 a w czwartek 21 grudnia koncert numer 3. 

Tymczasem kontynuuje pieczenie, obtaczanie w cukrze i w czekoladzie... a moj syn tylko je czekoladki z kalendarzy. Na dole ten kupny w wersji staroswieckiej. 
Jutro dzien w zwiazkach zawodowych, mam wolne od lekcji. Bede sie zwiazkowo doksztalcac. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz